Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część pierwsza

Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część pierwsza

Jak napisać książkę?

Nie wiesz, jak zacząć, jak stworzyć elektryzującą postać? Masz problemy z konspektem książki czy scenariusza? Boisz się, że zanudzisz czytelnika? Szukasz skutecznych sposób na wzruszenie widza? A może borykasz się z jeszcze innym problemem? Mam dobrą wiadomość! Historia opowieści, zarówno literackiej, jak i filmowej, to zbiór wskazówek, jak sobie poradzić z tego rodzaju kłopotami. Warto sięgać do analitycznych zapisków mistrzów. Nie ma lepszych warsztatów pisarskich!

Zapraszam na sześć krótkich lekcji, które sponsorują wybitni twórcy.

Lekcja numer 1, czyli: Allan Edgar Poe

Autor „Zagłady domu Usherów” to prekursor storytellingu, to ojciec założyciel warsztatów pisarskich. Znawcy powiadają, że to właśnie on jako jeden z pierwszy zrozumiał, że czytelnika trzeba najpierw dobrze „zbadać”, żeby potem za pomocą różnych angażujących sztuczek umiejętnie wciągnąć go do świata przedstawianego. Według mnie ten facet wymyślił Hollywood – mam tu na myśli pewien sposób myślenia o opowieści. W 1845 roku napisał esej zatytułowany „Filozofia kompozycji”, w którym oznajmił, że w przed podjęciem literackiej roboty trzeba precyzyjnie określić emocje, które chcemy wzbudzić w odbiorcy. Poe twierdził, że pisanie opowieść to działanie z pogranicza matematyki i psychologii. Wiedział, co mówił! Jego „Kruk”, prawdziwe arcydzieło liryczne, do dzisiaj porusza wyobraźnię czytelników i artystów. Zerknijcie do tego „Filozofii…”, a dowiecie się, w jaki sposób ten genialny praktyk i znakomity teoretyk zaprojektował melancholię u swoich czytelników.

Lekcja numer 2, czyli: Siergiej Eisenstein

Słynny radziecki reżyser, wnikliwy czytelnik literatury był najwyraźniej pod wielkim wpływem amerykańskiego poety. Za jego sprawą storytelling stał się rzetelnym, ale i ekscytującym rzemiosłem. Kiedy obmyślam program kolejnych warsztatów pisarskich, zawsze kartkuję pisma tego geniusza twórczej analizy. Sztuka to nauka – mówił– i dlatego trzeba natychmiast rozpocząć „poszukiwanie jednostki miary oddziaływania sztuki”. Otóż to. Opowieść ma swoją jednostkę miary. Jaką? Odpowiedź Eisensteina: „atrakcjon”. Co to jest atrakcjon? To taki „element, który poddaje widza uczuciowemu i psychologicznemu oddziaływaniu, doświadczalnie sprawdzonemu i z matematyczną dokładnością obliczonemu na określony wstrząs emocjonalny u widza”. Pomysł się przyjął. We współczesnej literaturze przedmiotu znajdziecie termin „atraktor”. „Atraktor” oznacza wszystkie chwyty, które ze szczególną mocą przyciągają uwagę odbiorcy. Poe twierdził na przykład, że największym „atraktorem” jest śmierć pięknej dziewczyny. Wydaje się, że dzisiaj tego rodzaju atrakcją jest uśmiercenie, a potem ożywienie głównego bohatera. Sam Eisenstein był zachwycony powieściami Dicksensa ze względu na ich plastyczność, sugestywność, szczegółowość. Atraktorami fabuł angielskiego prozaika miała być niemal filmowa wizualność. Jeden ze swoich esejów Eisenstein rozpoczął od zacytowania pierwszego frazy „Świerszcza za kominem: „Zaczął imbryk!”. Ten energiczny zoom, ten niespodziewany kadr strasznie zachwycił reżysera. Dowodem jest następujące zdanie: „(…) od Dickensa, od wiktoriańskiej powieści wywodzi się pierwsze źródło rozkwitu estetyki filmu amerykańskiego”. Morał? Opowieść to „montaż atrakcji”, który warto zacząć do frapującego zbliżenia.

To be continued…

Michał Larek

Przeczytaj także:
Storytelling
Dżingiel, czyli skuteczna metafora
Jak przyciągać uwagę czytelnika?
Jak zacząć powieść
Warsztaty pisarskie u najlepszych . Część druga
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część trzecia
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część czwarta
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część ostatnia
Storytelling, czyli sztuka walki
Storytelling i prawo jazdy
Tess Gerritsen, Poe i wspomnienia
Jak zaczął George Lucas?
Zatrzymaj czas!
Jak zaplanować opowieść
Storytelling i neuromarketing

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE