„Nie wierzę w wenę, tylko w pracę”. Wywiad z Bartoszem Szczygielskim

bartosz szczygielski

„Nie wierzę w wenę, tylko w pracę”. Wywiad z Bartoszem Szczygielskim

Inteligentny, wrażliwy, sam o sobie mówi, że jego głowa to bardzo dziwne miejsce. To w niej narodziła się krwawa Trylogia Serca i szokujący „Krok trzeci”, ale też powieść dla dzieci „Wskazówki” i wciąż pachnący drukarnią „Winni jesteśmy wszyscy”. O pracy w korporacji i poza nią, męskim gadżeciarstwie i tym, czego nie warto robić dla pisarskiego riserczu, z Bartoszem Szczygielskim rozmawia Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: Lubisz „Memento” Christophera Nolana?

Bartosz Szczygielski: Tak, to jeden z jego ciekawszych filmów, choć akurat nie mój ulubiony. Jestem też wielkim fanem „Prestiżu”, ale „Memento” ma swoje plusy.

P.S.: Wiesz, dlaczego zadałam takie, a nie inne pierwsze pytanie. Nie przeszło Ci przez myśl, by całą powieść napisać w formie cofania się do genezy finału?

B.S.: Oj tak, zdecydowanie wiem, skąd wzięło się takie pytanie. Jednak cała powieść, która miałaby iść „odwrotnie”, moim zdaniem mocno zmęczyłaby czytelnika. Wymagałaby od niego ogromnej uwagi i mam obawy, że prędzej zmęczyłby się i porzucił lekturę, niż chciał dobrnąć do jej końca/początku.

P.S.: „Winni jesteśmy wszyscy” to powieść, która po części rozgrywa się w środowisku korporacyjnym: ogromny biurowiec, praca po godzinach, angaż, który w każdej chwili może zamienić się w awans lub zwolnienie… A przynajmniej tak środowisko to przedstawiasz. Zaledwie kilka lat temu sam pracowałeś w korporacji. Jak wspominasz ten czas?

B.S.: Ja akurat pracowałem w korporacji, gdzie ta korporacyjność była odrobinę mniej wyczuwalna niż w innych firmach. Byłem w dziale kreacji, więc wiele rzeczy wyglądało dla mnie inaczej, ale i tak była to ogromnie stresująca robota. Nowe projekty wpadające jeden za drugim, nadgodziny i „owocowe środy”, które mnie omijały, bo trzeba było dokończyć zadanie. Ale nie ma tego złego… Poznałem tam świetnych ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakty, więc ogólnie wspominam to wszystko całkiem miło.

P.S.: Teraz, będąc redaktorem technologicznym i freelancerem zarazem, czujesz się lepiej? Wolny zawód jest lepszy dla autora, który zamierza regularnie wydawać kolejne książki?

B.S.: I tak i nie. Z jednej strony mam sporo wolności, jeżeli chodzi o to, jak rozplanuję sobie pracę, ale kończy się to tak, że w niektórych okresach pracuję po kilkanaście godzin dziennie. Szczególnie wtedy, kiedy kilka rzeczy nałoży się na siebie jednocześnie. Jednak to daje też możliwość rozwoju (ach, te korporacyjne naleciałości), więc nie mam powodów do narzekania.

P.S.: À propos Twojej nowej pracy, sporo w „Winnych” fragmentów dotyczących nowinek technologicznych, a w każdym razie na pewno jest ich więcej niż w Twoich poprzednich powieściach. A skoro geneza jest oczywista, kolejne pytanie będzie, mam nadzieję, mniej przewidywalne: Czy jesteś gadżeciarzem? Facetem, który co roku potrzebuje wymienić smartfona na nowszy model?

B.S.: Oj nie, jestem na bieżąco z nowościami, bo to moja praca, ale nie jestem fanem wymieniania czegoś tylko dlatego, że pojawiła się nowsza wersja. Jeżeli zmiany w sprzęcie są istotne i mi potrzebne, to wtedy tak, ale generalnie staram się nie zmieniać sprzętów bez potrzeby. Gadżety są jednak pociągające. Był czas, że miałem na biurku pięć smartzegarków, które testowałem – uważam, że taki sprzęt to świetna sprawa. Przyznam jednak szczerze, że kiedy miało się pojawić PlayStation 5, to trochę mi odbiło.

P.S.: Ooo… Brzmi ciekawie. Rozwiniesz?

B.S.: Siedziałem i odświeżałem strony sklepów internetowych tak długo, aż udało mi się w końcu załapać. Nie był to zakup pierwszej potrzeby, ale czasem można sobie pozwolić na to, by się odrobinę samemu dopieścić.

Fot. Mikołaj Starzyński

P.S.: [śmiech] Pewnie, że tak! Ale wróćmy do samej treści „Winnych”. Dwie intrygi powiązane ze sobą, jedna dotycząca handlu narkotykami, druga – pornografii dziecięcej. Jak daleko posunąłeś się w swoim riserczu dotyczącym tych negatywnych zjawisk?

B.S.: Powieści kryminalne czy thrillery powinny być realistyczne, ale mam swoje granice. W sieci można znaleźć wiele, lecz jeszcze nie zgłupiałem na tyle, by szukać tam… pewnego rodzaju rzeczy. Nie bawi mnie dokładne opisywanie wykorzystywania bezbronnych, to czytelnik dopowie sobie sam. Co do narkotyków, to nie uwierzysz, ile poradników można znaleźć na forach internetowych.

P.S.: Jest w Twojej najnowszej powieści pewien twist, który do góry nogami wywraca mniemanie o jednej z postaci. Zanim to jednak nastąpi, rozwalasz na łopatki empatią, współodczuwając z tym i innymi bohaterami na poziomie co najmniej – tak, muszę to powiedzieć! – dyplomowanego psychologa, i to takiego, który z wielkim sercem podchodzi do swojej pracy. Skąd w Tobie tyle wrażliwości? Tylko błagam, nie mów, że tak masz i tyle [śmiech].

B.S.: Tak mam i już. A mówiąc szczerze, to jest to chyba kwestia empatii właśnie. Uważam, że twórca powinien być empatyczny, by umieć to później przelać na papier i to nawet przy postaciach drugo- czy trzecioplanowych. U mnie ważne jest każde słowo i to zawsze cieszy, kiedy słyszę takie opinie. Do psychologa mi daleko, ale kilka wizyt zaliczyłem przy okazji zbierania materiałów do poprzedniej powieści, czyli „Kroku trzeciego”. Takie konsultacje pomagają w budowaniu postaci.

P.S.: Taka męska wrażliwość z pewnością działa na kobiety. Orientujesz się, kogo masz więcej: czytelniczek czy czytelników?

B.S.: Z tego co wiem, to więcej mam czytelniczek, a przynajmniej te częściej wypowiadają się w sieci na temat moich książek.

P.S.: Kursy pisarskie, takie jak choćby ten zorganizowany przez Maszynę do Pisania, którego jesteś absolwentem, pomagają w budowaniu literackiej wrażliwości?

B.S.: Jasne, że tak. Kursy generalnie pozwalają spojrzeć na pisanie z innej perspektywy i uważam, że każdy, kto planuje zająć się tym na poważnie, powinien przynajmniej raz na czymś podobnym się pojawić.

P.S.: A co byś powiedział tym, którzy są przekonani, że tylko wena i talent są potrzebne do napisania książki?

B.S.: Oczywiście, że można tak napisać książkę. Tak samo można namalować obraz, kiedy jest się zupełnym samoukiem, ale niewielu osobom to wychodzi. Ja nie wierzę w wenę, tylko w pracę, a tutaj teoria jest wielce przydatna.

P.S.: Niedawno powiedziałeś mi, że średnio widzisz możliwość, by w tym roku wróciły Warszawskie Targi Książki, które odbywały się na wiosnę. Spotkania autorskie, z tego, co wiem, są obecnie wyłącznie wirtualnie. Nie masz obaw wydawania w trakcie trwania pandemii? Reklama w sieci wynagrodzi brak spotkań na żywo?

B.S.: Nie wynagrodzi, bo spotkania na żywo to zupełnie inna energia, ale co możemy zrobić… Świat nie może stać w miejscu i trzeba robić tak, by dalej się kręcił. Gdyby każdy z wydawców czekał na to, aż wrócą targi książki czy spotkania na żywo, to nowe powieści dostalibyśmy dopiero za kilka lat.

P.S.: À propos, „Winni” to Twoja pierwsza powieść wydana nakładem poznańskiej Czwartej Strony, dotąd byłeś związany z warszawską Grupą Wydawniczą Foksal. Jak oceniasz zmianę wydawcy?

B.S.: Zdecydowanie na plus. Widzę zupełnie inne podejście do samego procesu tworzenia, a także opieki nad autorem czy do marketingu. Najlepsza decyzja, jaką podjąłem.

P.S.: Tradycyjne ostatnie pytanie o plany na przyszłość… Co piszesz i dla kogo? Bo przypomnijmy, że niecały rok temu podzieliłeś się swoim talentem również z dziećmi [powieść „Wskazówki”, Wilga 2020 – przyp. P.S.].

B.S.: Druga część „Wskazówek” już na księgarskich półkach, a najciekawsze w tym jest to, że powstała jeszcze przed „Winni jesteśmy wszyscy”. Pandemia trochę pozmieniała i premiera się mocno przesunęła. Teraz kończę kolejną powieść, która będzie bardziej thrillerem niż kryminałem i mogę już powiedzieć, że będzie wyjątkowa pod każdym względem. I ponownie ukaże się w Czwartej Stronie Kryminału.

P.S. O święta skromności! [śmiech] A, przypomniało mi się coś… Bo temu też sporo miejsca poświęcasz w „Winnych”. Główny bohater, Konrad, zażera się minimarchewkami, ponieważ rzucił palenie. Mam wrażenie, że bardzo facetowi współczujesz [śmiech]. Czyżbyś sam rzucił?

B.S.: Współczuję mu bardzo, lecz sam jeszcze nie rzuciłem. Staram się, ale wychodzi różnie i zamiast zwykłych papierosów, przerzuciłem się na podgrzewacz tytoniu. I też sobie współczuję.

P.S.: Jako były palacz łączę się w bólu. I dziękuję za frapującą rozmowę!

Dziś jest szczególny dzień :)
Nasz absolwent Bartosz Szczygielski oddaje w ręce czytelników swoją piątą powieść -…

Opublikowany przez Maszyna do Pisania – najlepsza szkoła pisania Środa, 27 stycznia 2021

Thriller “Winni jesteśmy wszyscy” ukazał się 27 stycznia 2021 r. nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona, pod naszym paronatem.
Więcej o książce >>

Paulina Stoparek – z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE