Reporterka to całe życie w drodze

Reporterka to całe życie w drodze

Pisanie reportażu jest męką. A pisanie o pisaniu reportażu – to już chyba kara za nie wiadomo jakie grzechy.

Ale Maszyna prosi, a raczej rzuca rękawicę, więc ją podnoszę.

Zawsze powtarzam, że wolałabym reportaże opowiadać, niż pisać. Bo większość zdań przychodzi mi z trudem, zwłaszcza jeśli mam do opowiedzenia wyjątkową historię.

To całe olśnienie w trakcie zbierania dokumentacji, ten dreszcz emocji, kiedy poznaje się człowieka, wchodzi do jego świata i wybiera z niego najlepsze treści. Ta pasja poznawania, jeżdżenia, dreptania, dotykania, tych rozmów, zadziwień, zachwytów, albo strasznych obrazów, które potem latami nie mogą wyjść z głowy. To wszystko kończy się w momencie, kiedy trzeba napisać pierwsze słowo.

Co wtedy robię? Łażę po domu jak cień. Sprzątam, piorę, gotuję, maluję paznokcie. Robię wszystko, żeby jeszcze ponosić w sobie to dziecko. Odwlec ten moment męczarni, kiedy każde zdanie będę z siebie wyrywała jak przy najcięższym porodzie. I kiedy już nadejdzie ten czas stawiania liter, zaczynam zarastać niepomytymi naczyniami, nieodebranymi telefonami, stertą książek, papierów wokół biurka, kubkami z jakąś cieczą, pustymi butelkami nie tylko po wodzie i wywiadówkami syna, na których mnie nie było.

Zanim więc postanowisz: będę reporterem, najpierw sto razy się zastanów.

Reporterka to całe życie w drodze.

To kalejdoskop ludzi, z których nie wszyscy są pysznym czekoladowym ciasteczkiem do schrupania. Chociaż tacy się zdarzają. Ale najczęściej to kamienie w ustach. Światy, na których skraju nigdy byś się nie znalazł, gdyby nie twoja chorobliwa ciekawość i chęć poznawania. Jest w nich dużo mroku i niedobrych emocji. Są nienawiść, żądza zemsty, cierpienie i śmierć.

Jeśli chcesz uprawiać reporterkę z prawdziwego zdarzenia, nie będziesz pisał w kolorach światła. I wszystko, co zobaczysz i usłyszysz – przeżyjesz. Często z trudem. Pierwsze napisane słowo, zmusi cię do dystansu. Potem zaczniesz walczyć ze sobą, żeby nikt nie zauważył, jak pęka ci serce. Jak bardzo masz dość tej historii. Że nim jeszcze ją opowiesz, już chciałbyś o niej zapomnieć. Ale się nie da.

I na koniec ci powiem: kasy z tego wielkiej nie ma. Zapomnij o ogromnych pieniądzach i byciu Billem Gatesem reportażu.

Ale jeśli masz talent, szczęście do tematów, wydawców i ludzi w ogóle, a do tego jesteś pracowity, może uda ci się dobrze żyć z pisania non – fiction.

O każdym swoim reportażu mogłabym napisać kolejny. Jeśli jesteś czegoś ciekaw – zadawaj pytania.

I pamiętaj, że stawianie pytań jest sztuką. Pytanie to negatyw reportażu. A dobre pytanie sprawia, że rzeczywistość przestaje stawiać opór i powierza ci swoje największe tajemnice.

Ok. Wracam do malowania paznokci.

Iza Michalewicz prowadzi w Maszynie warsztaty z reportażu.

 

 

 

 

 

 

 

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE