Najdziwniejszy tytuł roku

Najdziwniejszy tytuł roku

Najdziwniejszy tytuł roku

Zawsze miałam problem z wymyślaniem tytułów – artykułów, wywiadów, postów na blogu. Nigdy nie myślałam kategoriami „najdziwniejszy tytuł”, chociaż może trzeba było? Okazuje się bowiem, że i w tym zakresie można otrzymać nagrodę – zwłaszcza w świecie literackim.

Niedawno magazyn Bookseller ogłosił laureata konkursu „Najdziwniejszy Tytuł Książki 2015 roku”. Nietypowe wyróżnienie powędrowało do Allana Stafforda, autora książki „Zbyt nadzy dla nazistów”. To biografia trzech artystów, którym naziści zakazali występów, ponieważ przeszkadzały im ich nagie stopy… Stafford nie tłumaczy, jak wyglądał proces twórczy, podczas którego powstał tytuł książki, ale jeśli przejrzymy zasoby internetowe szybko okaże się, że problem z wyborem tytułu dla swojego dzieła ma wielu.

NAJDZIWNIEJSZY TYTUŁ – PRZYCIĄGNIE CZY ODEPCHNIE?

I to właśnie dla tych osób powstały niezliczone strony internetowe, głównie w języku angielskim, które podpowiadają, jak wybrać najlepszy tytuł dla swojego dzieła. Inne wręcz obiecują, że dzięki ich poradom książka stanie się bestsellerem. Na ile te wskazówki są słuszne? Nie mam pojęcia, ale nie mogę zaprzeczyć, że wielokrotnie to właśnie tytuł książki (zwłaszcza nieznanego mi wcześniej autora) decydował o tym, czy sięgnęłam po nią w księgarni. I to tytuł często skutecznie odrzuca mnie nawet od szybkiego przejrzenia zawartości nieznanego dzieła. Cóż ciekawego może być w książce, która już z okładki krzyczy infantylnym głosem?

Ale reguła działa też w drugą stronę. Dobry tytuł przyciąga, intryguje, czasem mnie woła, nie pozwala przejść obojętnie, zdarza się, że powoduje zabawne uniesienie brwi… Przykłady? „Człowiek, który został czwartkiem” (Chesterton Gilbert Keith), „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” (Olivier Sachs), „Nostradamus zjadł mi chomika” (Robert Rankin). Przykłady można by było mnożyć…

NAGRODY PIENIĘŻNEJ Z TEGO NIE MA, ALE…

Wspomniany powyżej Allan Stafford sam zgłosił swoją książkę do konkursu Booksellera, a później systematycznie, między innymi poprzez media społecznościowe, namawiał czytelników do głosowania. Nie, nie dlatego, że na zwycięzcę czekała wielka nagroda. Wręcz przeciwnie – Stafford za wygraną otrzymał butelkę taniego porto. Ale wielu podkreśla, że szum jaki w związku z nagrodą zrobił się wokół książki, na pewno pomógł mu w jej sprzedaży.

„Zbyt nadzy dla nazistów” to najdziwniejszy tytuł książki 2015 roku. A jakie tytuły wygrywały w latach ubiegłych? W zeszłym roku był to „Nieznajomi mają najlepsze cukierki” (Margaret Meps Schulze), a na samym początku konkursu w 1978 roku „Proceedings of the Second International Workshop on Nude Mice” (w wolnym tłumaczeniu, „Przebieg drugich międzynarodowych warsztatów nad nagimi myszami”). Jaki tytuł wygra w przyszłym roku? Tego nie wie nikt, ale czekam z niecierpliwością. Może uda mi się wytypować zwycięzcę?

Przyznałam na początku tego wpisu, że tytuły nie są moją mocną stroną. A jak jest u Was? Czy najpierw powstaje tytuł, potem tekst? A może podobnie jak ja, zostawiacie go na sam koniec? Może angażujecie do wymyślania chwytliwego tytułu znajomych, rodzinę? Albo szukacie podpowiedzi w Internecie? Dajcie znać, czekam na Wasze komentarze. Napiszcie też, jaki jest wymyślony przez Was najdziwniejszy tytuł!

Joanna Cieślak-Ospalska

Przeczytaj także:

Piękne niepotrzebne?

Bez promocji ani rusz

Nagrody literackie

8 znaków, że będziesz wielkim pisarzem

Piszesz do szuflady? Lepiej… załóż blog!

Jak tworzyli wielcy pisarze?

3 Comments
  • Magda

    30 marca 2016 at 20:45 Odpowiedz

    Wydaje mi się, że nad tytułem warto się zatrzymać na dłużej. Podoba mi się metoda pisania wszystkiego, co przyjdzie nam na myśl lub pomysłów zaczerpniętych z otoczenia (minimum 50 propozycji), a potem skreślanie po kolei najmniej trafionych propozycji. Na Facebooku zauważyłam też inną metodę – ktoś prosi uczestników jakiejś grupy tematycznej o propozycje i jeśli grupa jest liczna otrzymuje ich mnóstwo i z tego wybiera. Ja jednak chyba wolę wybierać tytuł sama. :) Inny tytuł wybrałabym dla książki, a inny dla artykułu pisanego do Internetu.

  • Beata

    30 marca 2016 at 22:06 Odpowiedz

    Bardzo ciekawy artykuł. W swojej pracy – jestem dziennikarką – nie mam jednej zasady tworzenia tytułów, której jestem wierna. Bywa, że zaczynam właśnie od tytułu, aby uporządkować myśli i nadać rytm i ramy pisaniu. Ale nie zawsze. Bywa, że tytuł staje się pewnego rodzaju “wisienką na torcie”. Wielokrotnie przekonałam się, że tytuł ma znaczenie. Szczególnie w przypadku klikalności w sieci.

  • hanka

    31 marca 2016 at 10:20 Odpowiedz

    Ja myślę o tytule już od samego początku pisania. Lubię się nim bawić, zmieniać, szukać lepszego. Najcześciej jednak przychodzi do mnie z nienacka i wtedy najbardziej mi sie podoba i jest najbardziej trafny. Jest naturalnym wynikiem procesu twórczego; wcale nie uważam, że musi być intrygujący czy tajemniczy.

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE