Piękne niepotrzebne?

Maszyna do pisania

Piękne niepotrzebne?

Maszyny do pisania oficjalnie odeszły do lamusa. Najpierw zastąpiły je klawiatury komputerów stacjonarnych, później laptopów, a aktualnie pewnie niejeden autor przyzna, że zdarza mu się pisać na tablecie używając aplikacji do przekształcania głosu w tekst. Tymczasem maszyny do pisania mają za sobą piękną przeszłość i niejednemu pasjonatowi pisania zaświeciłoby się oko na widok kunsztownych modeli. 

Pierwsza działająca maszyna do pisania powstała w 1808 roku, skonstruowana przez Pellegrine Turri, chociaż patenty sięgają 1714 roku. Maszyna Turriniego była jedynym egzemplarzem, skonstruowanym dla niewidomej Caroliny Fantoni. Produkcja maszyn ruszyła w 1873 roku w fabryce Remington, która do tej pory produkowała broń. Kilkanaście lat później Remingtonowi przybył konkurent i tak zaczęła się wielka produkcja maszyn do pisania.

Jak zawsze w sytuacji, gdy w nasze życie wkracza zmiana, pojawiają się głosy krytyczne. Sokrates podkreślał, że spisywanie słowa mówionego uczyni nas mniej inteligentnymi. To samo setki lat później uważano o maszynach do pisania. Twierdzono, że używając maszyny, pozbawiamy się szczególnej więzi, jaka jest między pisarzem a jego dziełem. Pisanie miało stać się mechaniczne, bezduszne, bezmyślne. Graham Green twierdził, że podczas pisania na maszynie jego „palce nigdy nie miały styczności z mózgiem, w odróżnieniu od pisania wiecznym piórem”. Od maszyn odżegnywali się też między innymi Iris Murdoch czy Martin Heidegger.

Zaleźli się jednak i tacy, którzy nie bali się nowinek technologicznych, a wręcz za nimi podążali. Jack Kerouac swoją powieść „W drodze” napisał podczas 2 tygodni na jednej, 40-metrowej rolce  do pisania. Charles Bukowski, przeprowadzając się z miejsca na miejsce, zabierał ze sobą tylko maszynę do pisania. Ernest Hemingway pisał tylko na Royal Quiet DeLuxe, a Stanisław Lem na maszynie Underwooda, którą dostał od ojca w wieku 12 lat.

Dzisiaj zrobiliśmy duży krok do przodu. Nie tylko piszemy na urządzeniach, które mieszczą się w naszej kieszeni, ale także dzięki wciąż udoskonalanym aplikacjom możemy dyktować treść, która od razu przekształcana jest na tekst. Czyż to nie świetne rozwiązanie?

Jeśli jednak tkwi w Was dusza romantyka i chcielibyście obejrzeć historyczne modele maszyn do pisania, zajrzyjcie do Muzeum Maszyn Biurowych w Tychach. To jedyne tego typu muzeum w Polsce. Na jego ekspozycję składa się ok. 300 modeli maszyn do pisania i innych urządzeń biurowych, wśród których najstarsza pochodzi z 1895 roku.

Piszę ten tekst, siedząc w kawiarni, używając laptopa i zwykłego edytora tekstu. Jeśli robię notatki, lubię używać pióra. Nie boję się jednak nowinek i tego, co przyniesie przyszłość, bo wiem, że może być ona fascynująca. Ale również z niekłamaną przyjemnością przyglądam się zdjęciom starych maszyn do pisania. Mają w sobie dużo uroku. A może jednak kiedyś wrócę do takiej maszyny…?

U nas na Strychu na Wróble stoi jedna z nich trochę zakurzona, nieużywana, ale lubię na nią patrzeć :-)

A na czym powstają Wasze teksty? Może ktoś z Was ma jeszcze w domu maszynę do pisania?

 

Joanna Cieślak – Ospalska autorka, blogerka (positivemind.pl), od kilkunastu lat pracuje z mediami oraz dla mediów. Jest pasjonatką personal brandingu oraz tworzenia marki własnej.

Przeczytaj także:

Bez promocji ani rusz

Nagrody literackie

8 znaków, że będziesz wielkim pisarzem

Piszesz do szuflady? Lepiej… załóż blog!

Jak tworzyli wielcy pisarze?

Najdziwniejszy tytuł roku

1 Comment
  • Anetta

    5 września 2016 at 17:52 Odpowiedz

    Maszyna do pisania kojarzy mi się z dzieciństwem. Pamiętam jak dziadek pisał na niej tłumaczenia, a ja stukałam w klawisze i była to najlepsza zabawa, gdy jeszcze nie umiałam pisać. Dzisiaj piszę piórem, ołówkiem i ulegam wygodzie pisząc także na laptopie, ale dziadkowy Royal byłby jedną z tych bezcennych rzeczy, które zabrałabym na bezludną wyspę. Też lubię patrzeć na ten pokryty kurzem i patyną wspomnień ” przyrząd do pisania ” jak mawiał dziadek, zabierając się do pracy :)

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE