Literatura dziecięca – gatunkowe zróżnicowanie

blog87

Literatura dziecięca – gatunkowe zróżnicowanie

Gatunkowe zróżnicowanie literatury dziecięcej sprawia, że nie tylko milusińscy, ale i ich rodzice nie mogą się nudzić. Na stronach takich książek można spotkać najróżniejsze zwierzęta, gadatliwe przedmioty, a nawet przestępców i depczących im po piętach detektywów. Bywa tu wesoło i ponuro, zabawnie i poważnie, pięknie i strasznie (o, tak!). Zachwycają teksty napisane prozą, cieszą historie rymowane.

Tym razem, w ramach obcowania z gatunkową różnorodnością literatury dziecięcej, proponuję zagadkę i konwencję detektywistyczną. Objawia się w niej Wandzia Węszynos, która wywącha i rozsupła każdą kryminalną intrygę (Wandzia Węszynos i wyjce z miasteczka, Wandzia Węszynos i cienie z doliny, Wandzia Węszynos i szajka Gagatka – nakładem wydawnictwa Skrzat ukazały się trzy tomy serii). Zapraszamy do Zabytkowic: Wanda, Walery Jodynka, Eustachy Apap i autorka niniejszych zdań.
Proszę Państwa: oto gładka zagadka!

Słodki sen

Takiego chrapania w Zabytkowicach nie słyszano od lat. W pewnym momencie nawet zatrzęsły się ściany w Urzędzie Miasta, zakołysały żyrandole w restauracji w centrum i podskoczył kapelusz na głowie najbardziej eleganckiego mężczyzny nad Nysą Kłodzką.
Dziki odgłos, przypominający ryk niedźwiedzia, trąbienie słonia i rzężenie stu sędziwych silników samochodowych, wydawał z siebie Walery Jodynka, właściciel apteki Pod Morsem(1). Gdy obudził się po trzydziestu trzech godzinach snu, ciągle ziewając, udał się do Wandzi Węszynos, obdarzonej talentem detektywistycznym na miarę Sherlocka Holmesa.
Wpadł do pokoju dziewczynki i ostrożnie wyjął z płóciennej torby talerzyk.
– O, o, o! – wykrzyknął farmaceuta, wymachując niebieściutkim spodkiem.
– O? – zdziwiła się dziewczynka.
– O, okruszek! Dowód rzeczowy, czyli pozostałość po kruchym ciastku z wisienką. Musieli mnie czymś nafaszerować – rzekł mężczyzna.
– Kto? – przytomnie zapytała Wanda.
– Co za pytanie, dziewczyno! Przecież to oczywiste, że haniebnego czynu wyłączenia mnie z pracy na kilkanaście godzin dokonał Eustachy Apap z apteki Pod Jagnięciem, A ja, niedorajda, ufny miś, gdy pani Apapowa poczęstowała mnie domowymi wypiekami, uwierzyłem w małżeńską życzliwość łajdaków!

Wandzia Węszynos spojrzała na półbuty aptekarza. Piękne, z zamszu w kolorze granatowym. Tylko sznurowadła w prawym bucie różniły się od tych w lewym. Zielone, grube, ledwo mieściły się w dziurkach. Po prostu nie pasowały.
– Dziecko, nie przyglądaj się moim nogom, tylko pomóż mi zdobyć dowody obciążające Apapów. Działaj, raz, dwa! – wrzasnął Jodynka.
– Czy w pana domu zażywane są witaminy i tabletki na sen? – zainteresowała się trzecioklasistka.
– Tak, ale jakie to ma znaczenie? Przyciśnij Apapów!
– To nie będzie potrzebne – powiedziała Węszynos.

*

Jak Wandzia wpadła na właściwy trop i ustaliła, kto podał Jodynce lek nasenny?

Agnieszka Urbańska

 

AGNIESZKA URBAŃSKA PROWADZI W MASZYNIE KURS PISANIA PROZY DZIECIĘCEJ:
we Wrocławiu ZOBACZ PROGRAM >>
w Warszawie (kurs weekendowy) ZOBACZ PROGRAM >>

 

 

Pozostałe wpisy autorki:

Dreszczyk w książkach dla dzieci, czyli sensacje i sekrety >>
Bajka i inne wspaniałości >>
Gadu-gadu, czyli dialogi w książkach dla dzieci >>
Sztuka skracania, czyli o zwięzłości tekstów >>
Książki dla dzieci i sentymenty
Pierwsze książkowe zdanie. Udręka i ekstaza?
Gabinet osobowości, czyli bohaterowie dziecięcych książek
Tytuły i pisanie dla dzieci. Zagadnienie praktyczne

 


(1) Zarówno apteka Pod Morsem, jak i Pod Jagnięciem mają najprawdziwsze pierwowzory w pewnej miejscowości na Dolnym Śląsku. Tylko literacki  chochlik od sensacji, żartowniś, zmienił im nazwy.

Napisz komentarz

CLOSE
CLOSE